czwartek, 1 października 2015

Na wojnę!!

Przegrałam dwie batalię z trzech, ale wojna nadal trwa. Niestety, będę musiała zapłacić za dodatkowy "oręż", ale to nie oznacza, że przegrałam wojnę.
W tak piękne słowa można ubrać niezaliczenie dwóch przedmiotów, zapłatę warunków i powtarzanie zajęć.

1.10.2015
Zaczynamy nowy rozdział bez płaczu, bez warunków. Z motywacją do działania, ponieważ mój drogi przyszły zootechniku trzeba się nie poddawać. Bo co zrobiłaby lwica gdyby raz nie udałoby się jej upolować gazeli? Po raz kolejny by próbowała.
Dzisiejszy dzień opakowany jest zajęciami.
Zaczynamy proszę Państwa 2 rok katusz i mordęgi, imprez i ciężkiej nauki.

poniedziałek, 7 września 2015

I'm skyrocket.

Są takie dni, że wiesz, że wszytko się uda i wyjdziesz obronną ręką. Masz siłę do wszystkiego. Dzisiaj właśnie miałam taki dzień, uwierzyłam, że zaliczę egzaminy we wrześniu, że wszystko się ułoży. Jak rakieta startuje z punktu nic nie umiem do gwiazdy o nazwie zaliczone, zaczynamy rok 2.

Bójcie się, zootechnik powraca. 
Wasz Rudzik. 

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Sesja.

Po wielu próbach zmuszam się znów do pisania.
Wszystko wskazuję na to, że wrzesień będę miała obłożony egzaminami. W tym momencie na 7 przedmiotów mam zaliczone 3, przy czym są to tylko te łatwe przedmioty. Zostały mi najgorsze kobzy.
Dzisiaj po egzaminie zadzwoniłam do mamy. Stwierdziłam, że może lepiej będzie zacząć studiować to samo tylko w innym miejscu, bliżej domu, łatwiej się tam utrzymać. Mówię mojej rodzicielce o moich nowych planach, a ta zaczęła się ze mnie śmiać i zaproponowała pracę w najgorszej firmie w mojej rodzinnej miejscowości. Dziękuje bardzo za takie wsparcie.
Dodatkowo rozmawiałam ze swoim chłopakiem i usłyszałam "I co będę się z Tobą widział raz  na ruski rok.Wykluczone. Przemyśl to dobrze".
Jestem wyzuta, przeżywam katharsis, oczyszczam się, wypłakuje.

Sesja tak bardzo, a mama mówiła "Tylko nie zakochuj się przed egzaminami", ale dziecko się nawet nie starało, samo tak wyszło.
Wasz Rudzik

niedziela, 10 maja 2015

Studencie, do pracy!

Nadszedł ten smutny deszczowy dzień, niedziela dzisiaj podjęłam decyzję, że nie będę już czekała na telefon z wcześniejszej roboty i szukam czegoś innego.
Przeglądam ogłoszenia,  wysyłam CV, czekam na odpowiedź, trzeba zarobić, żeby mieć pieniążki na praktyki. Czeka mnie miesiąc na odludziu, więc dobrze by było mieć jakąś kasę na jedzenie, szukam roboty na półtorej miesiąca. Może troszkę zarobię. Staram się usamodzielniać i odciążyć rodziców. Let's dance.
Wasz Rudzik.

poniedziałek, 4 maja 2015

Życie w biegu.

Zabiegany weekend, zabiegany tydzień.
Piątkowy Rogów-liczenie dżdżownic i błonkoskrzydłych, 4 godziny czekania na pociąg w Łodzi.
Sobotni powrót do domu, wczorajsza wymiana koła bez podnośnika i powrót do Warszawy, a dzisiaj załatwianie praktyk marzeń, nauka do trzech kolokwiów. Życie takie zapchane, brak życia tak bardzo.
Pan Trup
Czekamy do środy do unormowania życia i jUWenaliów, koncertów i wszystkiego innego.
Wasz Rudzik <zaczynam pisać w biegu>

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rogów, studia, zootechnika.

Jak dobrze jest posłuchać wywodu na temat swojego roku o godzinie 9, że jesteśmy nieodpowiedzialni, nie znamy hierarchii na studiach, nie szanujemy starosty.
Nie mamy jakichkolwiek zahamowań, żeby pisać do rektora uczelni w sprawie wyjazdu, sami przekładamy sobie poprawy i kolokwia.

Najlepsze jest to, że wszystko wyszło z wyjazdu terenowego do Rogowa w weekend majowy, który jest ustawowo dniem wolnym od zajęć. Prawie połowa osób określiła swoje stanowisko w tej sprawie na to, żeby jakoś to przełożyć i nie jechać 120 km tylko 15 km w jakikolwiek piątek, ale i tak "sprawiedliwie" wygrała większość. Wyjazd do Rogowa został podzielony na trzy dni, gdy starościna miała ustalać składy, parę osób nie pogodziło się z wyjazdem do tak daleko oddalonego obiektu mojej uczelni i postanowiło podjąć pewne kroki. Poszli do koordynatora wyjazdu i wyprosili dodatkowo wyjazd do Obór, które są oddalone tylko 15 km jak nie mniej, a reszta zrobiła coś o wiele "gorszego" napisała list do Rektora, z którego wynikało, że nie mają zamiaru spędzać dni ustawowo wolnych od zajęć na wyjeździe z uczelni, nie dziwie się im, że tak zrobili. To że my mamy początek weekend już w czwartek popołudniu nie znaczy, że nasze rodziny mają wolny każdy weekend, a majówka jest jedynym terminem na wyjazd gdzieś i doładowanie akumulatorów energii, spotkanie się w rodzinnym gronie.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że "chamskie" przekładanie poprawy kolokwium jest niepotrzebne, okropne, nieszanujące starosty, ośmieszające cały rok, ale jakoś nikt nie jest słowny "Poprawa powinna być ustalona z tygodniowym wyprzedzeniem", ale przecież przyszły inżynier nie jest słowny "Poprawa będzie za trzy dni w tej i w tej sali, o tej i o tej godzinie". Bądź tu człowieku mądry i to jeszcze w piątek, przecież wiadome będzie, że ludzie będą się kłócić, bo po 1 mamy tylko 3 dni na naukę, po 2 to jest piątek ludzie chcą jechać do domu, a po 3 zawsze fajnie się z kimś pokłócić.

Starosta miał nas dość i poszedł do Rady Samorządu, a oni odwiedzili nas. Dostaliśmy tak bardzo zbiorowy opierdol. Było to miodem na moje uszy po całym tygodniu zajęć i ciężkim weekendem, który mnie czeka i tym który ostatnio przepracowałam w wolontariacie. Długotrwały i Zbiorowy Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego, zabijanie wzrokiem, straszenie dziekanem, rektorem, prowadzącym, Metodami Chowu to są wszystkie rzeczy jakimi zajmuje się Rada Samorządu. Jeszcze jakbyśmy się tego bali.

Jakby osoby z mego roku były bojaźliwe to nie dałyby sobie rady w życiu. O swoje musisz sam zawalczyć, bo nikt nie zrobi tego za Ciebie, bo panuje "przecież" większość, która nie liczy się z potrzebami jednostki.
Można by było użyć tutaj zwrotu "Każdemu nie dogodzisz", ale czy tak trudno dotrzymywać słowa, dni ustawowo wolnych od zajęć.

W świecie trzeba być drapieżcą a nie zwierzyną, Mój Drogi Przyszły Zootechniku. 

Wasz Rudzik.

piątek, 24 kwietnia 2015

Run, run, run.

Wolontariuszka na Orlen Warsaw Marathon
Polecam, Rudzik.
Dawno tak nie wymęczyłam nóżek.
Pomagam przy wydawaniu pakietów, rozdaje "tablice motywujące" i udzielam informacji, chociaż czasami czuję się znudzona i zdychająca to później pojawia się myśl "Ale nudziłabym się inaczej i nic nie robiła". Dodatkowo zmierzyli mi cukier i tętno, wiem więcej o Runmagedonie, o którym była mowa już tu. Czekamy do lipca i biegnę na 6 km w kategorii rekrut. Ma być niby tylko 30 przeszkód ;), tylko albo aż.
Dzisiejsze plany na wieczór: prysznic i 2 odcinki Czystej Krwi.
Wasz Rudzik

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rude komplementy.

Nadchodzi taki moment w życiu (prawie) każdej kobiety kiedy znów trzeba pomalować włosy. Dzisiaj nadszedł też i do mnie i znów będę ruda, czekam właśnie aż farba dobrze złapie.
Nieoceniona dzisiaj była Pani Szynszyla to dzięki jej sprawnym palcom "mój szopen" został pofarbowany. Koniec z "Ale masz odrosty", "Kiedy farbujesz głowę?". Drodzy faceci, pamiętajcie nigdy, ale to nigdy nie mówcie takich rzeczy kobietom, bo płeć piękna chciałaby usłyszeć komplement, a nie zostać poniżona, zniszczona. Kobieta wasza lub nie wasza zasługuje na komplementy, jeśli nie chcecie sprawić jej przykrość to powiedźcie "Coś zmieniłaś, wyglądasz inaczej?", wtedy w waszej głowie nadal będzie myśl "Kiedy kupi nową farbę i pociągnie te odrosty", a w jej "Zauważył nowe kolczyki". Zawsze lepiej zachować dla siebie coś co może urazić kobietę niż później patrzeć jak jest smutna, a jak już naprawdę nie możecie powstrzymać się od uwagi na temat wyglądu to sprawdźcie, żeby to była konstruktywna krytyka, która sprawi, że kobieta zmieni coś w sobie.
Nie mów "Przytyłaś." tylko raczej "Uwydatniłaś swoje kształty, teraz pora zacząć ćwiczyć i zebrać tę talię osy". Faceci nauczycie się mówić w naszym kobiecym dialekcie albo przynajmniej postarajcie się uszczęśliwić kobietę konstruktywną krytyką, tylko nie zróbcie z tego obelgokomplementu. Nie mówcie "Wyglądasz lepiej niż zawsze", bo kobieta najpierw może i będzie szczęśliwa "Bo zauważył zmianę", a później pomyśli "Czyli zawsze wyglądam źle". Wasz komplement na temat wyglądu powinien brzmieć  "Jak zwykle najpiękniejsza" tymi słowami wasza bądź nie wasza kobieta będzie rumienić się jak róża i uśmiechać do świata, no chyba, że jest to dziewczyna, która lubi tylko dziewczyny wtedy nie możecie liczyć na odzew z jej strony. Dodatkowa uwaga nie używajcie tych słów w stosunku do innej kobiety, gdy wasza jest w pobliżu. Po pierwsze możecie liczyć na awanturę i brak czułości, a po drugie tamta już nigdy nie spojrzy na was jak na faceta godnego jakiejkolwiek uwagi. Należy wyczuć moment na komplement i nie zgrywać wielkiego żigolaka, który będzie poligamistą.
Kobieta jest trudna do komplementowania, bo jednym zdaniem możecie przekreślić u niej swoje noty i spaść najniżej w tabeli wartości, ale kiedy nauczysz się komplementować zdobyłeś nas.
By kobiety to próżny naród, baw mnie słowami. Ładnie proszę.
Wasz Rudzik.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Koty, Marsz i Rajmund

Wczoraj byłam na Międzynarodowej Wystawie Kotów Rasowych, oglądałam piękne zwierzaki i stwierdziła, że przez najbliższy miesiąc nie będę czuła potrzeby głaskania kotka.

Spełniłam jedno z moich marzeń, które miałam zrobić już dawno. Kupiłam cudowny breloczek dla Rajmunda, czyli mojego roweru. W nadchodzącym tygodniu mam zamiar jeździć namiętnie na dwóch kółkach.

Dzisiaj pojechałam na Katyński Marsz Cieni. Podsumowując w paru słowach całą uroczystość, powaga przepleciona smutkiem i rozpaczą. Około 500-600 rekonstruktorów, którzy mają na sobie mundury polskich oficerów, za nimi pochód kobiet przebranych za żony, córki, siostry oficerów, następnie ludzie, którym ofiary Katynia 1940 nie są obojętne. W pochodzie było kilka przystanków, czytano wtedy listy, wspomnienia, dokumenty z Katynia. Żołnierze odgrywali w bardzo wiarygodny sposób charakter i atmosferę panującą w tamtych czasach.
A teraz siedzę i czytam książkę w wydaniu kieszonkowym, popijam herbatę i liczę na udany najbliższy tydzień.
W tym tygodniu wizyta w Poradni, w kolejny weekend jest wolontariuszką w Orlen Warsaw Marathon 2015.
Wasz Rudzik.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Świątecznie a może samochodowo.

Szykuje się do powrotu do miasta przesiąkniętym smogiem.  Plecak prawie spakowany, paznokcie zrobione, brzuszek najedzony ;)
Niestety z braku czas, chęci i obżarstwa nie biegałam w domu, ale jest wielki plus w czwartek przyjeżdża do mnie Rajmund, mój cudowny białoróżowy rower firmy Diamant. Pan Pogodynek mówił, że pogoda w weekend będzie piękna, więc cały piątek i sobotę mam wielkie plany wycieczkowe. Łazienki i Las Kabacki będą zjeżdżone.

Dostałam zaproszenie na ślub. Jest takie piękne, folkowe. Poznaniu szykuj się na podbój miasta.

Plan na piątek: odwiedzić lekarza, zwiedzić Warszawę i wybrać się na "Szybkich i Wściekłych". Może to dziwne, ale jestem zafascynowana światem samochodów w domu staram się dużo jeździć i to nie jest tak, że tylko samochód musi być ładny, musi mieć duszę i ryk silnika. Samochód mojej rodzicielki jest idealnym samochodem do szlifowania swoich umiejętności.
Plus Renaty:
  • wspomaganie;
  • delikatny gaz, który mocno reaguje na najmniejszy ruch;
  • klimatyzacja;
  • wielkość, jednak to jest  mini van czy coś takiego;
  • zrzuta karoseria, która nie ma mi za złe, gdy jednak nie jestem delikatna;
  • dobre głośniki, które pomagają wyluzować się za kółkiem;
  • wysokość siedzeń, gdy siedzisz w środku czujesz się jak w autokarze, co powoduje, że dokładnie widzisz drogę;
  • zimowe opony, które utrzymują idealnie w takich warunkach;
  • optymalne spalanie (trasa 7-8l/100km, w mieście niestety <14l/100km).
To chyba wszystkie plusy Renaty. Niestety ma ona też swoje minusy, ale dodają one tylko uroku.
Jednak najbardziej wymarzonym, wyśnionym samochodem jest
                                                                           Eleonor <3                                                                   
Tak bardzo piękna i majestatyczna, nierealna. Mój domowy laptop ma imię na cześć tego samochodu. Moja fascynacja zaczęła się po pierwszym obejrzeniu "60 sekund" z Nicolasem Cage. W tym momencie jednym z moich marzeń jest posiadanie takiego samochodu, jest tylko jeden warunek muszę aktywnie uczestniczyć w jego renowacji, rekonwalescencji, żebym widziała, że jego ponowne życie jest w części moją zasługą, że jego ponowny ryk powstał dzięki moim dłoniom. 
To nie miał być post na temat samochodów, ale chyba nie będziecie mieć mi tego za złe.
Wasz Rudzik.

piątek, 3 kwietnia 2015

Zootechnik part 2

Kolejny raz dowiaduję się, że nie potrzebnie wybrałam zootechnika. Dziękuje serdecznie doktorowi, który prowadzi moje zajęcia z genetyki.
-"Panie Doktorze, a ten esej to na kiedy będziemy robić i na jaki temat?"
-"Może sobie Pani sama wybrać. Hoduje coś Pani?
-"Jeszcze nie."
-"To może rodzice?"
-"Moi rodzice mieli kota, ale spadł z trzeciego piętra"
-"To po co Pani jest na zootechnice? Jak nie ma Pani żadnych zwierząt?"
Myślałam, że krew mnie zaleje.
Koniec końców mogę pisać o czym chcę, ale on to musi jeszcze zatwierdzić. Jeszcze muszę przeczytać materiał naukowy po angielsku, bo inaczej nie przyjmuje pracy.
Plan na święta znaleźć dobry, prosty i klarowny temat pracy semestralnej, która jest 5 % oceny końcowej.
To tak jakby osoba na medycynie miała szpital albo miała kogoś chorego w rodzinie. Moja uczelnia jest miejscem tylko dla rolników.


Cudownie jest przyjechać do domu i pospać przed telewizorem 3 godziny, a teraz siedzieć i móc zasnąć.
Fever Ray
Dobranoc.
Wasz Rudzik

niedziela, 29 marca 2015

Spełnianie postanowień. ;)

Biegam codziennie. Niestety jestem czasami zbyt zmęczona, żeby przebiec to co zaplanowałam, ale mam pomysł, który pomoże mi w realizacji mojego postanowienia.
                                                                      RunMageddon                                                                 

12 km ostrego biegu po mięciutkiej ziemi i ok. 40 przeszkód do pokonania, szykuje się ogólnorozwojówka przez najbliższy miesiąc. Wszystkie deski, nie deski, brzuszki, pompki i może podciąganie, ale najważniejsze dużo biegania. Najważniejsze dojść do czasu 58-60 minut na 10 km, ale zacznijmy od przebiegnięcia 10 km, później postaram się jak najlepszy czas.
Przeszkody to m.in. przenoszenie worka z węglem lub solą dookoła wyspy w wodzie, czołganie, rów z błotkiem, przejście po drewnianej bali o długości 20 m.
Niestety koszt zgłoszenia jest duży ok. 240 złotych, ale że zarabiam mogę chyba sobie na takie coś pozwolić. Na razie wstrzymuje się jak koń w boksie startowym i daje sobie czas na rozwinięcie kondycji do polowy kwietnia. Dopiero po takim czasie kupuje pakiet startowy.
Mój brat będzie ze mnie dumny.


Na uczelni nie dzieje się nic ciekawego trzy kolokwia przed powrotem do domu na święta.
Właśnie święta, znów spasę się jak świnka, chociaż może teraz już nie jak tak ćwiczę. :P
Trzymajmy kciuki,
Wasz Rudzik.

środa, 25 marca 2015

Postanowienia

Dzisiaj siedząc na łóżku stwierdziłam nie może tak być, że jestem taka grubiutka, trzeba wziąć się za siebie, robimy wielki come back do biegania.

Mój screen z endomondosa. Trochę tych kilometrów się zrobiło. W liceum w miarę regularnie biegałam i jeździłam rowerem, ale niestety problemy ze zdrowiem sprawiły, że musiałam zrobić przerwę, studia dały parę dodatkowych kilogramów. Moja kondycja (a w zasadzie jej brak) pokazała dzisiaj, że nie przebiegnę 2 km bez zadyszki, więc zaczynam poważny plan biegowy. Codziennie będę biegała i zwiększała dystans. Dzisiaj było 2 km, jutro będzie 2.5 km i selektywnie coraz większej, aż dojdę do 5 km wtedy będzie trochę poprawienia szybkości, czyli zostaniemy z moimi płuckami w tym dystansie przez 3-4 dni. Cholerka, właśnie uświadomiłam sobie ile to będzie kilometrów. Do połowy kwietnia mam zamiar dojść do 7 km w tempie 6:10-6:30 na 1km, jeżeli mi się uda będę bardzo dumna z siebie, Sądzę, że moje ciałko będzie mi wdzięczne i nie będzie wstydziku, że pokazać się przed znajomymi w święta. ;)
Może przy okazji odejdzie mi jakieś 2 kg, które są spadkiem studenta.
Trzymajmy kciuki, 
Rudzik

niedziela, 22 marca 2015

Oczekiwanie

Jestem na etapie mojego życia, na którym czekam na wiele rzeczy:
Po 1: Czekam na diagnozę
Moje żyły, tętnice i serce czekają na wyrok lub ułaskawienie.
Po 2: Czekam na zakończenie studiów
Na koniec bezsensownych przedmiotów jak m.in. ekonomia lub ochrona własności intelektualnej. Po co takie przedmioty na studiach dotyczących zwierzątek. Na rozpoczęcie mojej ciężkiej pracy nad realizacją moich marzeń.
Po 3: Czekam na wakacje, słońce
Poczyniłam już pewne plany wakacyjne, wyjazd do Lwowa i Bieszczadzki trakt. Mam nadzieję, że nie będę musiała zmieniać ich w ostatniej chwili, odwoływać lub przesuwać.
Po 4: Czekam na Ursynalia
Ma być to najpiękniejsze święto muzyki w tym roku dla mojej uczelni i dla mnie. Mam być wolontariuszką.
Po 5: Czekam na przeprosiny od moich znajomych
Moje urodziny nadal zostały olane dostałam jeden prezent od babci, wszyscy o mnie zapomnieli. Moi znajomi nie porozmawiali ze mną i mnie nie przeprosili, a minęło już 8 tygodni.
Po 6: Czekam na bombę atomową w Warszawie
Dlaczego? To wszystko przez wiadomość od mojego znajomego z rodzinnego miasta
"nie dziwie się jak tak wcześnie się jeździ do miasta zagrożonego atakiem nuklearnym", przyjechałam dzisiaj do Warszawy o 7 rano i przez pół dnia to odsypiałam, jednak wstawanie o 3 mnie nie wprawia w mruczenie.
Po 7: Czekam na najnowszy tydzień, 4 kolokwia, powrót szczurów i współlokatorek, telefon z pracy
Cztery kolokwia tak pięknie to brzmi,miejmy nadzieję, że zaliczę je na wysokie noty, ponieważ jest to jeszcze łatwy materiał.
Z wielkim niepokojem wypatruje powrotu szczurów i ich właścicielki, znów będzie wykrzykiwane imię jednej szczurzycy, gdy o istnieniu drugiej się zapomni. Przez ostatni tydzień mój pokój był spokojniejszym miejscem, niestety i tak nie dało się w nim mieszkać Pani X nie odzywa się do mnie ani do drugiej współlokatorki, ponieważ nie mogąc znieść jej ciągłego wyjeżdżania, zostawiania brudnej klatki i ogólnego braku zainteresowania bałaganem przy klatce i w pokoju napisałyśmy do pani Kierownic naszego akademika.Dodatkowo ciągłe jej złośliwości wprawiają człowieka w stan, w którym chciałoby się jej przyjebać.
Mam  nadzieję, że zadzwonią do mnie z roboty i dowiem się, że jeszcze mogę w niej pracować niestety ostatnio się nie popisałam, ale miejmy nadzieję, że dostanę jeszcze jedną szansę. ;)


Chyba tylko tyle rzeczy przychodzi mi do głowy.
Wasz Rudzik.

czwartek, 19 marca 2015

Zootechnik

Jestem studentem, brzmi dumnie i wyniośle.
Zootechnika kierunek dla "ludzi z areałem i mechanizacją". Tak sądzi większość z moich kolegów i koleżanek z uczelni, studiujemy to samo, a mamy inne sposoby patrzenia na świat. Ja jestem typowym połączeniem człowieka mieszkającego w mieście, ale wychowanym na wsi. Od zawsze interesowałam się zwierzętami, rolnictwem, uprawą i hodowlą, a dzisiaj się dowiaduję się, że nie powinnam wcale być na tym kierunku, bo przecież po co mi jak mieszkam w miasteczku o 25 tysięczną rzeszą mieszkańców i wielką aglomeracją miejską.
Jeszcze dowiaduję się, że każda osoba idąca na zootechnikę powinna znać wszystkie zagadnienia z propedeutyki przed rozpoczęciem studiów, bo jak idziesz na taki kierunek to powinieneś wszystko wiedzieć i mieść co najmniej 20 ha gruntów ornych i pastwisk w zależności od tego co hodujesz.  Dodatkowo zajmuję komuś to miejsce, bo ktoś inny mógłby skorzystać i studiować na mojej uczelni, a ma "wszystko" co powinien mieć zootechnik. Ehhh, życie w tym mieście jest trudne.

sobota, 14 marca 2015

Bieszczady


"Gór mi mało i trzeba mi więcej…"

"W górach jest wszystko co kocham, góry to przystań, niekończąca się nadzieja, że można żyć życiem i wierzyć, nie dotykając."


                                                                   Jak można się nie zakochać?

To tylko raptem dwa cytaty, ale mam ogromną nadzieję, że będą definiowały moje dorosłe życie.

Słuchając smutnych piosenek zastanawiam się nad sensem studiowania, czująć ból w prawej strony klatki, oglądam zdjęcia domków w Bieszczadach i myślę, chciałabym kiedyś w takim mieszkać. Byłabym "panią na włościach", hodowałabym alpaki, owce, aussie, gotowałabym mojemu mężczyźnie i byłoby cudownie. Latem zajmowałabym zbieractwem żywności dla moich roślinożerców, w deszczowe dni robiłabym ciasta, wiosną zajmowała się najmłodszymi członkami moich stad, jesienią zaczynałabym produkcję przetworów, a zimą odpoczywała i piła wieczorami ciepłe kakao otoczona ramionami i kocem wpatrzona w kominek.



Brzmi to jak jakaś bajka, tandetna historia, miejmy nadzieję, że może w tym momencie moje plany są podawane gdzieś dalej i los, fatum, przeznaczenie przyniesie mi to wszystko: Bieszczady, zwierzątka i faceta, który ze mną wytrzyma.

niedziela, 8 marca 2015

Dzień z kupą w tle

 To wszystko miało miejsce jakieś 2 miesiące temu.

   Zastanawiające jest to jak można siedzieć obok odchodów swoich zwierząt i nie mieć z tego powodu żadnych wewnętrznych głosów mówiących "To jest złe, może jednak warto byłoby to sprzątnąć?".
 
Wymyślając prezent dla Pani X z jej chłopakiem nie miałam jakoś przeciwwskazań co do szczurów, myślałam spoko zwierzę, może nawet trochę inteligentne, właścicielka będzie się nimi zajmować. Niestety, żyje z kupą. Pani X pogodziła się z faktem, że srają gdzie popadnie i już po nich nawet nie sprząta, a gdy zwrócę jej uwagę od razu zostaje podsumowana, że nie mam instynktu macierzyńskiego i będę wyrodną matką. Sądzę jednak, że moje dzieci nie będą chodziły w brudnych pieluchach, z brudnymi łapkami i na pewno nie będą mieszkały w swojej kuwecie, która nie ma już czystego miejsca. Tak więc, Pani X nie wydaje się, że kupa na łóżku jest czymś złym, właśnie w tym momencie siedzi po turecku w słuchawkach na łóżku przy laptopie i rozmawia z swoim chłopakiem, a 10 cm od jej telefonu znajdują się bobiszcze (Nie można tego nazwać bobkiem, ogrom w wykonaniu szczurów). Jej dziewczynki budują bazę między jej nogami i znoszą tam płytkę z chromatografii oraz gryzą prześcieradło.
Ruszyło ją posprzątała.
Istnieje wiele chorób od zwierzęcych wścieklizna, toksoplazmoza, pryszczyca, toksokaroza.

Szczury są nosicielami gorączki szczurzej, wścieklizny, na swoich grzbietach mogą przynieść też inne cholerstwo. Jednak szczury Pani X to arystokratki, ale manier w nich za grosz, niby nie mają żadnej choroby, ale nigdy, ale to nigdy nie kupiłabym szczura, aby ze mną spał, leżał w moim łóżku czy chociażby zajmował moje biurko, ale niestety niektórzy mają inne zdanie na temat szczurów i gryzoni.

Oczywiście lubię zwierzaki tak każdy przyszły zootechnik, ale nie zaprosiłabym do łóżka świnki morskiej, konia, świnki czy lisa. Uważam moje łóżko za moją oazę spokoju i czystości, do której mam dostęp tylko ja w przyszłości mężczyzna mojego życia, a nie jakieś włochate kudły, które noszą na swoim grzbiecie nie wiadomo co i mogą zrobić mi krzywdę, gdy się przestraszą.
Czekam, aż dziewczyny znów pogryzą jakąś koszulkę czy coś takiego. Wydają mi się teraz takie niemądre ciągle Pani X na nie krzyczy lub syczy, ale one nic sobie z tego nie robią. Mają zakaz wchodzenia na łóżko drugiej współlokatorki narzucony przez Panią X oraz zakaz kładzenie ich na moje łóżko przeze mnie. Nie mam zamiaru mieć na swoim łóżku ich odchodów, dodatkowo denerwujące jest to, że w każdej chwili mogę mieć pogryzione moje rzeczy m.in. Kable, ubrania, pościel. Czasami robią Pani X na złość i patrzą z zaciekawieniem na łóżko drugiej współlokatorki, ale gdy tylko wraca właścicielka chowają się przed nią i udają my nic nie zrobiłyśmy, ciągle tutaj byłyśmy.

piątek, 6 marca 2015

"Prawdziwe" urodziny...



Tu powinno znajdować się zdjęcie tortu i prezentów, ale że nic nie dostałam to i nie będzie.



Miło by mieć oddanych znajomych, którzy w Twoje urodziny organizują Ci imprezę niespodziankę.
Niestety, znasz ludzi po 3 lata albo i 10, a oni tak nic nie organizują, nie przyjdą, nie wypiją z Tobą herbatę. Wtedy rozumiesz co to jest smutek, gorycz.
Jednak mocniej odczuwa się to, gdy idziesz na dwie imprezy niespodzianki i oczekujesz kolejnej swojej brithday party, ale jednak siedzisz ze współlokatorami w pokoju i pijesz herbatę z miodem, bo ona jest dobra na wszystko i nie pyta, wyciągasz notatki, czytasz i czekasz. Gdy dzwoni telefon odbierasz, wysłuchujesz życzeń, które są tylko po to, żebyś wiedział "Ej, pamiętałem i mam nadzieję, że nie zapomnisz o moich urodzinach, przynieś mi prezent", proponujesz jakąś formę imprezy, którą masz zorganizować sam. Masz pomysł na termin, miejsce swojej brithday party, ale dowiadujesz się o kolejnej niespodziance urodzinowej pod tytułem "Urodzinowa impreza niespodzianka dla …". Ogarnia Cię melanchujnia, miałeś się uczyć do egzaminu, ale Twoje kruche, niestabilne ego i serduszko pękają. Oznaczasz "nie wezmę udziału" i dostajesz białej gorączki, bo też chciałbyś, żeby o Tobie pamiętano, chociaż Twoje urodziny nie są pokazywane na facebooku, bo wychodzisz z założenia "Prawdziwi przyjaciele pamiętają". Wychodzisz z pokoju, wyłączasz laptopa, bo nie możesz znieść myśli, że nikt się Tobą tak nie interesuje, przekonujesz się, że ludzie to świnie myślące tylko i wyłącznie o swojej wygodzie. Odzywają się tylko, gdy potrzebują Twojej pomocy, piekarnika czy osoby do składki na prezent. Po godzinie odpalasz laptopa i sądzisz, że już jesteś zrelaksowany, a impreza Cię nie tyczy. Posiedzisz sobie sam w pokoju, wypijesz herbatę i poczytasz książkę, ale nie bo już piszą i pytają dlaczego nie będzie na imprezie, myślisz sobie co za ciule, Ty masz urodziny, a oni nawet nie wpadną na chwilę.
Gdy piszesz co Ci leży na wątrobie, że w sumie to jesteś na nich zła, bo nie zrobili dla Ciebie imprezy niespodzianki, nie dostałeś w tym dniu żadnego prezentu, tylko życzenia. Starają się zwalić na Ciebie winę, a jeśli napisałeś, że chyba nie masz zamiaru się z nimi widywać to obraziłeś majestat, bo jak to z nimi się nie spotkać na imprezie urodzinowej lub urwać kontakt, jeśli ktoś decyduje o spotkaniach z nimi to oni sami, a Ty się do nich dopasuj. Już na poprzednim spotkaniu czułeś się źle, bo jednak przebywanie w jednym pomieszczeniu z osobą, z którą byłeś, nie wpływa na samopoczucie nikogo, a dodatkowo gdy podchodziłeś pogadać z resztą gości to oni się odwracali i nie mieli ochoty z Tobą rozmawiać. Zaczynasz się zastanawiać, czy umyłeś zęby, może nie pasuje, że studia Cię zmieniły, bo poczułeś wolność płynącą z odcięcia się od rodziców.
Następnie dowiadujesz się, że to nie oni są źli tylko Ty, bo to Ty miałeś załatwiać wszystko ze "Swoją niespodziankową imprezą urodzinową", bo masz urodziny w czasie sesji, masz nowych znajomych ze studiów i już się z nimi nie trzymasz. 
Po jakiejś godzinie płakania, przekonujesz się, że może jednak musisz być foverer alone albo masz bardzo wąskie grono prawdziwych przyjaciół.